Pokolenia niewolników

Konflikt pokolenia z jego poprzednikami manifestuje się głównie na polu zawodowym. Millenialsi, baby boomers, pokolenie X i Y było przystosowywane do radzenia sobie w diametralnie odmiennych warunkach gospodarczych. Niskie pensje, konieczność wyrabiania nadgodzin, bezwzględne posłuszeństwo wobec kierownika były na porządku dziennym. Każdy, kto chciał “do czegoś dojść” musiał się poświęcić.

- W każdej pracy dawałem z siebie 120 proc. - wspomina Mariusz, 45 -letni przedstawiciel handlowy z Krakowa. - Robiłem wszystko, by nie skończyć jak moi rodzice - w ciasnym mieszkaniu, z głodową emeryturą. Tyrałem po 10 -11 godzin przez 6 dni w tygodniu. Żonę i dzieci widywałem sporadycznie, bo kiedy złapałem chwilę wolnego, nadrabiałem sprawy urzędowe, albo robiłem zakupy. O porządnym odpoczynku nie mogło być mowy. Zawsze byłem pod telefonem i do dyspozycji, nawet późnym wieczorem czy wcześnie rano. Myślałem, że na tym polega robienie kariery. Obudziłem się 4 lata temu, kiedy lekarz powiedział, że mam raka. Usiadłem i zacząłem robić rachunek sumienia. Doszedłem do wniosku, że jedynym plusem tego wszystkiego było wybudowanie domu bez kredytu. Ale jakim kosztem? Teraz już wiem, że część życia zmarnowałem.

- My dorastaliśmy i rozpoczynaliśmy pracę nauczeni chowania swoich emocji, zaciskania zębów i chodzenia z płaczem do pracy - wtóruje Mariuszowi jego kolega Wiktor.  - I byliśmy dumni, że tacy z nas twardziele. Teraz wiem, że to wcale nie było dobre. Może powinniśmy się zastanowić, czy od >>zetek<< możemy się czegoś nauczyć, np. otwartego rozmawiania o tym, co nas boli, co chcielibyśmy zmienić?

Z badania przeprowadzonego na początku 2023 r. przez Zespół Instytutu Nauk o Zarządzaniu i Jakości pt. “Pokolenie Z na rynku pracy” wynika, że osoby urodzone w latach 1997 -2012 dużo bardziej niż karierę i wysokie zarobki, cenią sobie życie prywatne, w obrębie którego mogą realizować pasje i rozwijać się duchowo. Pieniądze są dla nich jedynie środkiem do osiągania celów, nie zaś celem samym w sobie. Naprawdę cenią sobie wolność, niezależność, zdrowie, rodzinę. Zaledwie 16 proc. respondentów uznało bezpieczeństwo finansowe za wyjątkowo ważne.

Kariera? Jaka kariera?

Praca marzeń dla pokolenia Z to taka, która jest elastyczna, twórcza, innowacyjna oraz przebiega w miłej atmosferze, bez wszechobecnego wyścigu szczurów. Aż 63 proc. badanych przez Instytut Nauk o Zarządzaniu i Jakości zadeklarowało niechęć do zatrudnienia, jeśli dana firma kieruje się wartościami, z którymi kandydat się nie identyfikuje i ich nie popiera. Dlaczego tak bardzo świadome podejście do kariery zawodowej tak często irytuje starszych współpracowników? Odpowiedzi dostarczają internauci:

Podstawowe pytanie się nasuwa: a co oni potrafią?

Dużo pieniędzy, mało pracy - ale mi odkrycie Ameryki. Skończy się rynek pracownika i skończy się też odkrywcza filozofia. Będą zap…….ć za najniższą po 12 godzin ciesząc się, że mają robotę.

Po kilku latach pracy i samodzielnego życia to pokolenie zacznie mówić inaczej.

Robić się nie chce, ale mieć wszystko - już tak.

Nie wiem, czy to prawda, ale słyszałem, że mimo wyjątkowości pokolenie z podobno głód odczuwa podobnie, jak te mniej wyjątkowe pokolenia poprzednie. A jak wiadomo, głód potrafi szybko zmienić perspektywę.

Niektórzy prezentują jednak bardziej wyważone podejście:

Brawo młodzież! Zdobywać wykształcenie, rozwijać pasje i nie dawać się wykorzystywać. Podoba mi się to, że młodzi ludzie mają pewność siebie, odwagę i szanują swój czas (co za tym idzie również własne zdrowie fizyczne i psychiczne). Lepiej żyć skromnie, posiadać mniej, ale mieć czas, by się tym cieszyć. Niech rynek pracy się zmienia i dostosowuje, starsi panowie na stołkach powoli ustępują, przychodzi nowe. Pamiętajmy, że m.in. konsumpcjonizm nakręca ten kołowrotek, a szefowie to wykorzystują - dla pracowników zostawiają ochłapy, a gdy pracownik (nawet najwierniejszy) przestanie być wydajny, zostanie kopnięty w cztery litery. Super, że młodzi to rozumieją.

Po to rodzice walczyli o lepszą przyszłość dla swoich dzieci, by te teraz korzystały! Dużo rodziców zarabiało się, by dzieci się edukowały i miał lepiej w przyszłości, więc teraz mamy właśnie takie dzieci. Udało się!

Każdy, kto pracował za granicą i nie w obozie pracy wie, o co chodzi młodym ludziom i że to nie są żadne wymysły, a realia pracy od wielu lat w innych krajach europejskich. Niestety duża część Polaków jest zamknięta na zmiany, nie potrafią sobie nawet wyobrazić posiadania czasu na hobby, na zajmowanie się dziećmi, na wakacje, na odwiedziny u rodziny. Szczęśliwy pracownik to bardziej wydajny pracownik, więc teoretycznie i właścicielom firm powinno zależeć na górnych warunkach dla pracowników. Niektórzy to rozumieją, inni dalej żyją mentalnie w latach 90. Szkoda.

Trudno omówić tej ostatniej opinii słuszności, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę najnowsze badania Eurostatu dotyczące czasu pracy w krajach Unii Europejskiej. Polska znalazła się w tym rankingu na 4 miejscu (39,7 godz. pracy tygodniowo), co plasuje nas daleko przed Niemcami (34,6 godz.) czy Austriakami (33,7 godz.). Młodzi Polacy, obeznani z realiami zachodnich rynków pracy, nie chcą być traktowani gorzej niż ich zagraniczni rówieśnicy. Sprawdź także ten artykuł: Janusze biznesu  - czyli jak pracuje się u szefa, który chce wszystko, tanio i dobrze.

Roszczeniowe darmozjady

Wypadałoby zadać pytanie, czy nowatorskie podejście pokolenia Z tzw. work - life balance realnie wpłynie na rynek pracy? Realia gospodarcze na początku 2023 r. nie napawają optymizmem. Inflacja na poziomie 16 proc., masowe zwolnienia związane z recesją i galopujący wzrost cen nawet największego rewolucjonistę zmuszą do złagodzenia poglądów. Czy “zetki” sobie z tymi wyzwaniami poradzą?

- Wątpię - kwituje krótko Andrzej, właściciel prywatnej firmy budowlanej.  - Te dzieciaki nie na darmo są nazywane płatkami śniegu. Są słabe, mają dwie lewe ręce do prawdziwej roboty. Próbowałem zatrudnić kiedyś takiego. Zwolnił się po 3 dniach, bo nie miał siły dźwigać wiader.

- Osobiście mam do czynienia z takim >>płatkiem<< w pracy. Facet chce być chwalony niemal za wszystko, co zrobi. Boki zrywać - wtóruje Agnieszka, pracownica hotelowej recepcji.

- To głupki i nieroby. Wyrosły takie pasożyty na dobrobycie rodziców. Nic nie potrafią, na niczym się nie znają, a mają się za gwiazdy i panów świata - złości się Daniel, manager średniego szczebla z Trójmiasta. - Taki to nawet na rozmowie o pracę nie raczy się pokazać mimo wcześniejszego potwierdzenia.

Dużo bardziej dosadne opinie można znaleźć w Internecie:

- Płatki śniegu to banda wykolejeńców, którym się wydaje, że są kimś wyjątkowym. Niepotrzebny im Kościół, nie obchodzi ich los innych ludzi, chyba, że chodzi o ich własne towarzystwo. Nie obchodzi ich nauka no, chyba że o tysiącu płciach, z którymi się identyfikują. Zero empatii i za grosz rozumu.

- Pokolenie ofiar losu, użalających się nad sobą i wpatrzonych w gównoinfluencerów, którzy dorabiają się na głupocie ofiar niepotrafiących używać mózgu. Tylko płakać nad sobą potrafią.

- Efemeryczne, histeryczne, labilne emocjonalnie. Tak bym to nazwał, a nie porównywał do płatków śniegu. Płatek śniegu się roztopi i pozostanie kropla czystej wody, a toto ja się zacznie rozkładać, to będzie tylko śmierdzieć.

Skąd taka zajadłość wobec ludzi, którzy mają inny sposób myślenia od powszechnie przyjętego w przeszłości? Krytykanci zdają się zapominać, że wszystkie te “efemeryczne”, “histeryczne ofiary losu” zostały przez kogoś wychowane. Rodzice “śnieżynek” bywają często nadopiekuńczy lub wręcz przeciwnie - powierzają proces kształtowania swoich pociech mediom społecznościowym. W efekcie nie zauważają nawet, kiedy ich dzieci stają się coraz bardziej lękowe i nadwrażliwe emocjonalnie, co czyni je jednocześnie niezdolnymi do wzięcia odpowiedzialności za własne postępowanie.

- Stare dobre, młode złe - komentuje młody internauta Mateusz. - Klasyczek wśród osób żałośnie romantyzujących drugą połowę XX wieku, kiedy każdy obrywał pałą i nikt nie płakał, każdy zdrowy był. Przypominam, że to wy stworzyliście taki, a nie inny świat, w którym urodziły się wasze dzieci. Dlaczego chcecie je winić za to, że ewolucyjnie i społecznie dostosowały się do czasów, które im przygotowaliście? Boomerzy próbują leczyć swoje kompleksy poprzez prymitywne wyśmiewanie młodych.

- Wśród obecnych 40 -60 latków nie ma płatków śniegu - zauważa Kuba. - Wszyscy są silni i samowystarczalni. Potrzebna jedynie wódka, romans i przemoc nad słabszymi, czy to fizyczna, czy ekonomizna. A także kreowanie uproszczonej wizji świata z podziałem na >>takich jak ja, czyli dobrych<< i >>każdego innego, czyli złych<<, żeby odreagować, albo chociaż stłumić frustracje i emocjonalne braki. Rzeczywiście, super są te starsze pokolenia.

Konflikty pokoleń są nieodłączną częścią ludzkości. Już Arystoteles, uczeń Platona mówił, że “kiedy widzi młodzież, to wątpi w przyszłość cywilizacji.” Tymczasem stulecia mijają, a cywilizacja trwa. Wytrzyma zapewne również i konflikt pokolenia Z z ich poprzednikami. Z tarcia tych pozornie różnych warstw społecznych mogłaby powstać wartość dodana, o ile tylko obie strony sporu zdecydowałyby się na dialog, zamiast obrzucania się inwektywami. Boomersi mogą nauczyć się od młodzieży multitaskingu, błyskawicznego wyszukiwania informacji, nieszablonowego myślenia i współpracy z nowinkami technologicznymi. W zamian powinni zaoferować merytoryczne wsparcie w postaci wiedzy i doświadczenia, które zawsze zdobywa się z wiekiem.

ikona podziel się Przekaż dalej